
Romantyczna idealistka
Nie jest tajemnicą, że jestem romantyczką. Zachwycam się światem. Kwiatkiem rosnącym na wysypisku śmieci, ba, nawet samym wysypiskiem... 😀 Kiedy muszę się uczyć, kiedy jestem w pracy, czuję się jak ptak w klatce, pies na łańcuchu, rybka w akwarium.Wiecie, po dziś dzień pamiętam jak nauka do wszystkich kolokwiów i egzaminów kumulowała się w okresie, gdy wszystko kwitło wokół. Jak rozmawiałam z koleżanką, że takie to nasze życie, że kwitnące maki możemy podziwiać przez szybę autobusu na trasie Oleśnica-Wrocław i z powrotem.

Skupiając się na chwilach i ich pięknie, idealizuję świat, ludzi. Wszystko wydaje mi się dobre, czyste, nieskazitelne. A może rzeczywiście takie jest? Drzemie we mnie przekonanie, że świat jest dobry. Ludzie są dobrzy. Bardziej dobrzy niż źli. We wszystkim upatruję głębszego sensu. Staję przed ogromem machiny, której jestem częścią, ale której nie rozumiem, a którą chciałabym objąć całą sobą, całą posiadaną percepcją. Chciałabym kochać wszystko i wszystkich. Nie złościć się. Cieszyć się tym, co mamy, czego jesteśmy częścią. Po prostu. Bez obudowywania całego życia w filozofie, abstrakcje prawa, norm i podziałów międzyludzkich. Przecież jesteśmy tacy sami... Budzi się we mnie chęć odmiany świata...
Melancholia
W zachwycaniu się nad cudem stworzenia towarzyszy mi nieodłącznie poczucie przemijania. Pory roku zmieniają się w oka mgnieniu. Zmieniam się ja, moja rodzina, znajomi, miejsca, w których przebywam. Nagle znajduję się w zupełnie innym świecie. Wszystko się toczy wokół, a ja obserwuję.
Co roku w Boże Narodzenie, przypominają mi się słowa mojego dziadka wypowiedziane na pół roku przed śmiercią. Mój dziadek lubił kolędę "Wśród nocnej ciszy". Kiedy przyszliśmy w wieczór wigilijny podzielić się opłatkiem, oczywiście odśpiewane została ta kolęda, a po niej padły słowa, żeby nie było to ostatnie wspólne śpiewanie. Okazało się, że było. I zawsze nachodzi mnie taka myśl, że nigdy nie wiemy, czy dane będzie nam coś powtórzyć. W tym miejscu moje koło romantyzmu i melancholii zamyka się. Gdy nie wiem, czy będę mogła coś powtórzyć, chcę być jak rejestrator z nieograniczoną pamięcią.
Jak żyć?
Zdaje się, że przy takich cechach charakteru, wpada się wyłącznie w poczucie beznadziejności. Czasem się wpada, ale jest z tym tak, jak opisują to słowa piosenki zespołu Myslovitz:
Wszystko drży i przeszkadza mi śmiech
Lepiej odejdź już stąd, zostaw mnie
Nic to nic, przecież wiesz przejdzie mi
Tylko deszcz zmyje śnieg z brudnych szyb
Życie się toczy, melancholia przychodzi i odchodzi. Jestem wdzięczna za to, że jestem jaka jestem. Tak, pomimo tego, że wpadam w stany romantycznej melancholii. Dzięki tym przypadłościom żyję świadomie, nie ma we mnie poczucie niezniszczalności, rzadko jest mnie coś w stanie rozczarować. Wierzę w dobroć ludzi, ale wiem też, że ludzie nie zawsze chcą być dobrzy. Dzięki romantycznej duszy jestem dobrym obserwatorem, dzięki melancholii świetnym analizatorem. Poza tym lekko zagubionym, szukającym mimo dawno ukończonych osiemnastu lat właściwej ścieżki życia, nieśmiałym, póki co, aplikantem. Wrażliwą duszą z taranem na zewnątrz. Bo trzeba radzić sobie ze światem, który odbiega od ideału, w który się wierzy.
Uściski 😗
Fotografowała: autorka.
Cytat pochodzi z piosenki zespołu Myslovitz "Wieża melancholii".
Przepięknie piszesz, aż szkoda kończyć czytać woje przemyślenia i doświadczenia, wiele mądrości można stąd wynieść :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe słowa. Dziękuję serdecznie :)
Usuń