To już jest koniec. Definitywnie.
15 czerwca ubiegłego roku dzielnym krokiem podążałam na swoją obronę. Byłam wtedy święcie i zawzięcie przekonana, że w tym dniu powiem sobie z prawem "żegnaj!". Co do zasady powiedziałam, mówić to sobie można... 😂No dobra, nie tylko powiedziałam. Większość swoich życiorysów wysłałam do firm, których głównym przedmiotem działalności prawo nie było. Taka byłam zawzięta, a co się będę ograniczać! Wiecie co się jednak okazało? Cóż, prawo, w sensie wykształcenie prawnicze, zaczęło mi ciążyć. Nie będę się tutaj nad tym dłużej rozwodzić, ale dzięki tym zdarzeniom zaczęłam myśleć, że skoro już skończyłam te studia, to najpierw spróbuję poszukać czegoś w tymże znamienitym zawodzie, a jak się nie uda, dopiero będę się realizować pod mostem 😀.
Spokojnie, jeszcze pod most nie dotarłam, praca spadła mi jak grom z jasnego nieba i pozostałam wierna prawu 😇. Okoliczności tych cudownych zdarzeń nie przytoczę, bo jak to cuda, winny być owiane tajemnicą 😎.

Najtrudniejsze początki
Dokładnie rok temu rozpoczęłam pracę. Lipiec, upały, świeżutki magister prosto z produkcji i nieznany świat. Świat praktykowania prawa. Byłam tak "zdygana" 😱, że okres lipiec-październik ubiegłego roku pamiętam jak przez mgłę.Rzucona na głęboką, praktyczną wodę prawną, w międzyczasie podejmująca decyzję o aplikacji i ucząca się do egzaminu, postawiłam swoje pierwsze kroki. I dziś jestem z tego bardzo zadowolona.
Na studiach, z całego swego serca nienawidziłam czegoś, o czym już kiedyś wspominałam. Mówiono nam, że mamy mieć głowy w kodeksach, a nie kodeks w głowach, a wymagano czegoś zupełnie odwrotnego. Praca natomiast udowodniła mi, że warto mieć coś w głowie, ale jeszcze lepiej jest to sprawdzić w kodeksie 😉. Studia pokazały mi, że coś istnieje, praca jak istnieje i jak z samego istnienia wycisnąć działanie.
Prawo poznaję dopiero tak naprawdę teraz, gdy widzę je w życiu, a nie w kodeksach, książkach i przydługawych i przynudnawych rozważaniach. Nie chodzi mi o to, że nie cenię wybitnych głów różnych dziedzin prawa, cenię, ale z całym szacunkiem muszę stwierdzić, że od samego czytania nie nauczyłabym się stosować prawa. Jeśli ktoś potrafi to zrobić gratuluję, natomiast ja chcąc być szczerą, muszę napisać, że być może posiadałam ogólny pogląd, jak napisać pozew, ale dziś nie tylko mam pogląd, ale wiem od czego zacząć go pisać. Nie wspominając o tym, że o szeregu różnych innych pism nie miałam pojęcia, niektórych rzeczy bałabym się zrobić myśląc, że są szczególną instytucją, a okazuje się, że robi się je nieszczególnie, bo zwyczajnie i nikt nie ma z tym problemu 😉.
Rok później

I jak wiecie, także skorzystaliście z tej mojej krótkiej, bo krótkiej, ale zawsze - praktyki prawnej. Odważyłam się zabrać głos, w dziedzinie, o której mogę powiedzieć, że ją znam, chociaż nie w całym zakresie, w prawie jest to zasadniczo nie możliwe, ale w jakiejś części. Mogłam to zrobić, bo praktykowanie prawa nauczyło mnie wychodzić z prawem do światła, a nie tylko do kartki papieru na egzaminie 😉.
Uściski 😗
Fotografowali: Emilia Charemska/Ewa Charemska
do jakiej pracy można iśc po studiach prawniczych?
OdpowiedzUsuń